Na dworze jest zdecydowanie za gorąco. A ja już od dwóch godzin kopię dół z tyłu domu. Ten będzie dla mamy. Zamierzam "zrobić z niej" nową grządkę z kwiatami. Tak się tylko zastanawiam, czy posadzić tulipany? Tak, nadadzą się. Mama je lubiła. Piję łyk wody z butelki, którą wcześniej postawiłam w cieniu. Jaka miła, chłodna... Nie wiem. Ten mój zaimprowizowany grób chyba nie jest jeszcze dość głęboki. Dość głęboki? Dość głęboki?! Płytki to za dużo powiedziane! Prace ogrodowe nigdy nie idą mi tak dobrze, jakbym sobie tego życzyła. Nigdy. Kiedy hodowałam w swoim pokoju kaktusa w doniczce, to po tygodniu całkiem usechł!
Nie, nie, nie. Myśl pozytywnie. Teraz, kiedy już pochowam mamę, dostarczę tulipanom naturalny nawóz. Będą pięknie rosły. O ile nie zapomnę podlewać ich w ten skwar. Dość, już nie fantazjuję. Mam, co robić.
Patrzę na zegarek. Niedawno skończyło się rozpoczęcie roku szkolnego. Koleżanki zaczną do mnie wydzwaniać. Tak, z ciekawości. Nie mam prawdziwych przyjaciółek. No, może jedną, ale miałam. Czas przeszły. Na początku wakacji, kiedy wyjechała za granicę, utonęła w Morzu Śródziemnym. Przebolałam to.
Ona naprawdę by się przejęła, a nie, tak jak te plotkary, szukała byle informacji, żeby zrobić sensację! Ciekawskie zołzy. A ciekawość to, jak wiadomo, pierwszy stopień do piekła.
Chcę iść do domu po kostki lodu do picia. Staję przed wejściem, jak wryta. Zostawianie całkiem jeszcze świeżych zwłok na takim słońcu nie jest dobrym pomysłem. Odór wydzielany przez dwa trupy przed domem jest tak niemiłosierny, że ledwie udaje mi się powstrzymać odruch wymiotny. To... chyba już gnije.
Z wielkim wysiłkiem zaciągam zwłoki do cienia. Robactwa się roi tyle, że chyba życia by mi nie starczyło na policzenie tych wszystkich owadów! Bleee...
Naprawdę nie wiem, co mam teraz robić. Panikuję. Biegnę do kuchni, leję wody z kranu do wiadra i wracam do zwłok. Nie mam pojęcia, czy to coś da ani czemu w ogóle miałoby cokolwiek dać, ale oblewam ciała wodą. Spora część robactwa ucieka, co uznaję za połowę sukcesu. Nie wiem, co mnie przeraża bardziej: paskudne owady, czy smród gnijącego mięsa. Jedno i drugie jest tak odrażające, że mam ochotę leżeć w dole na tyłach podwórka zamiast mamy. Niech tak, jak dawniej ugania się z packą za muchami, a ja w tym czasie poleżę sobie w przyjemnej, chłodnej ziemi... Ale nie ma sensu teraz, kiedy tak się naharowałam, odkopywać jej ciała. Teraz powinnam zająć się tatusinym grobem.
Uffffff... To naprawdę dłuuuuuuuuga droga! Ale szczęśliwie zakańczam ją wbijając łopatę głęboko w ziemię. Teraz trzeba przenieść tatę do "grobu". Łapię go za nogi i z trudem ciągnę do dziury w ziemi, kiedy nagle słyszę za sobą szept:
- Słodki Jezu...
Odwracam się i widzę, stojącego kilka metrów ode mnie, Radka wbijającego przerażony wzrok w ciało, które właśnie ciągnę po ziemi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz