sobota, 29 czerwca 2013

Rodzaje zabójstw i morderstw

Hehe... Tak mi się nudzi i postanowiłam (skoro to blog "kryminalistyczny" ;P) wrzucić typy zabójstw.

Rodzaje zabójstw
W naszym, polskim prawie ze względu na zagrożenie wymiarem kary zostały rozróżnione poniższe rodzaje zabójstwa:

Podstawowy typ zabójstwa
Typ podstawowy zabójstwa określa art. 148 § 1 kodeksu karnego: Kto zabija człowieka, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 8, karze 25 lat pozbawienia wolności albo karze dożywotniego pozbawienia wolności.

Kwalifikowane typy zabójstwa
Kwalifikowane typy zabójstwa, często określane "morderstwami", to czyny rozdzielane ze względu na sposób działania sprawcy, związek z popełnieniem innego przestępstwa lub określoną motywację sprawcy albo rozmiar skutków zabójstwa. Typy kwalifikowane zostały wymienione w art. 148 §2 i §3 polskiego kodeksu karnego. Zgodnie z ustawą są to zabójstwa:
  • ze szczególnym okrucieństwem,
  • w związku z wzięciem zakładnika, zgwałceniem albo rozbojem,
  • w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie,
  • z użyciem materiałów wybuchowych,
  • dokonane jednym czynem na więcej niż jednej osobie,
  • dokonane na funkcjonariuszu publicznym podczas lub w związku z pełnieniem przez funkcjonariusza obowiązków służbowych związanych z ochroną bezpieczeństwa ludzi lub ochroną bezpieczeństwa albo porządku publicznego.
Zaostrzonej karze za typ kwalifikowany podlega również sprawca, który był wcześniej prawomocnie skazany za zabójstwo (art. 148 §3 KK). 

Uprzywilejowane typy zabójstwa

  • zabójstwo w afekcie (w stanie silnego wzburzenia usprawiedliwionego okolicznościami) – zagrożone karą pozbawienia wolności na czas od roku do 10 lat (art. 148 § 4 k.k.).
  • dzieciobójstwo – zagrożone karą pozbawienia wolności na czas od 3 miesięcy do lat 5 (art. 149 k.k.)
  • zabójstwo na żądanie i pod wpływem współczucia – zagrożona karą pozbawienia wolności na czas od 3 miesięcy do lat 5 w wyjątkowych przypadkach sąd może odstąpić od wymierzenia kary (art. 150 k.k.).

Mam nadzieję, że Was to zainteresowało :). Informacje zostały zaczerpnięte z Wikipedia.org xP

piątek, 28 czerwca 2013

Inforrrmacja #2 - Nowa szata graficzna!

Podoba Wam się nowy wystrój bloga? Z góry uprzedzam, że dość często będzie się zmieniał, bo, niestety, ja się bardzo szybko wszystkim nudzę ;).

A w ogóle to w końcu można odetchnąć, bo rok szkolny już za nami!


czwartek, 27 czerwca 2013

Biel - część 3.

     Na dworze jest zdecydowanie za gorąco. A ja już od dwóch godzin kopię dół z tyłu domu. Ten będzie dla mamy. Zamierzam "zrobić z niej" nową grządkę z kwiatami. Tak się tylko zastanawiam, czy posadzić tulipany? Tak, nadadzą się. Mama je lubiła. Piję łyk wody z butelki, którą wcześniej postawiłam w cieniu. Jaka miła, chłodna... Nie wiem. Ten mój zaimprowizowany grób chyba nie jest jeszcze dość głęboki. Dość głęboki? Dość głęboki?! Płytki to za dużo powiedziane! Prace ogrodowe nigdy nie idą mi tak dobrze, jakbym sobie tego życzyła. Nigdy. Kiedy hodowałam w swoim pokoju kaktusa w doniczce, to po tygodniu całkiem usechł!
     Nie, nie, nie. Myśl pozytywnie. Teraz, kiedy już pochowam mamę, dostarczę tulipanom naturalny nawóz. Będą pięknie rosły. O ile nie zapomnę podlewać ich w ten skwar. Dość, już nie fantazjuję. Mam, co robić.
     Patrzę na zegarek. Niedawno skończyło się rozpoczęcie roku szkolnego. Koleżanki zaczną do mnie wydzwaniać. Tak, z ciekawości. Nie mam prawdziwych przyjaciółek. No, może jedną, ale miałam. Czas przeszły. Na początku wakacji, kiedy wyjechała za granicę, utonęła w Morzu Śródziemnym. Przebolałam to. 
     Ona naprawdę by się przejęła, a nie, tak jak te plotkary, szukała byle informacji, żeby zrobić sensację! Ciekawskie zołzy. A ciekawość to, jak wiadomo, pierwszy stopień do piekła.
     Chcę iść do domu po kostki lodu do picia. Staję przed wejściem, jak wryta. Zostawianie całkiem jeszcze świeżych zwłok na takim słońcu nie jest dobrym pomysłem. Odór wydzielany przez dwa trupy przed domem jest tak niemiłosierny, że ledwie udaje mi się powstrzymać odruch wymiotny. To... chyba już gnije. 
     Z wielkim wysiłkiem zaciągam zwłoki do cienia. Robactwa się roi tyle, że chyba życia by mi nie starczyło na policzenie tych wszystkich owadów! Bleee...
     Naprawdę nie wiem, co mam teraz robić. Panikuję. Biegnę do kuchni, leję wody z kranu do wiadra i wracam do zwłok. Nie mam pojęcia, czy to coś da ani czemu w ogóle miałoby cokolwiek dać, ale oblewam ciała wodą. Spora część robactwa ucieka, co uznaję za połowę sukcesu. Nie wiem, co mnie przeraża bardziej: paskudne owady, czy smród gnijącego mięsa. Jedno i drugie jest tak odrażające, że mam ochotę leżeć w dole na tyłach podwórka zamiast mamy. Niech tak, jak dawniej ugania się z packą za muchami, a ja w tym czasie poleżę sobie w przyjemnej, chłodnej ziemi... Ale nie ma sensu teraz, kiedy tak się naharowałam, odkopywać jej ciała. Teraz powinnam zająć się tatusinym grobem.

     Uffffff... To naprawdę dłuuuuuuuuga droga! Ale szczęśliwie zakańczam ją wbijając łopatę głęboko w ziemię. Teraz trzeba przenieść tatę do "grobu". Łapię go za nogi i z trudem ciągnę do dziury w ziemi, kiedy nagle słyszę za sobą szept:

     - Słodki Jezu...
     Odwracam się i widzę, stojącego kilka metrów ode mnie, Radka wbijającego przerażony wzrok w ciało, które właśnie ciągnę po ziemi. 
   

wtorek, 25 czerwca 2013

Kryminały Agathy Christie

Witajcie, Kochani!
Pewnie możecie się domyślić, że UWIELBIAM kryminały :). Macie swoich ulubionych autorów lub ukochaną serię detektywistyczną? Z pisarzy kryminałów moją ulubioną jest Agatha Christie. Wszystkie jej książki zapewniają niepowtarzalną atmosferę, klimat sprawiający, że zamiast lekkiego ukłucia strachu w żołądku, czujesz całe legiony mrówek na ciele, a wszystkie wnętrzności wywracają Ci się na lewą stronę :). Przynajmniej takie były moje odczucia podczas czytania I nie było już nikogo Agathy Christie. Książka do samego końca trzymała mnie w niepewności i oczekiwaniu. Rozwiązania zagadki kompletnie się nie spodziewałam. Agatha Christie jest autorką, której książki mogę z czystym sumieniem polecić. Czytaliście inne kryminały wymienionej wyżej przeze mnie pisarki?


W książce I nie było już nikogo zauroczył mnie wierszyk, który każdy z "żołnierzyków" znalazł w swojej sypialni:

Raz dziesięciu żołnierzyków 
Pyszny obiad zajadało.
Nagle jeden się zakrztusił - 
I dziewięciu pozostało.

Tych dziewięciu żołnierzyków
Tak wieczorem balowało,
Że aż rano jeden zaspał - 
Ośmiu tylko pozostało.

Ośmiu dziarskich żołnierzyków
Po Devonie wędrowało.
Jeden zostać chciał na zawsze... 
No i właśnie tak się stało.

Siedmiu żołnierzyków zimą 
Do kominka drwa rąbało.
Jeden zaciął się siekierą - 
Sześciu tylko pozostało.

Sześciu wkrótce znęcił miodek. 
Gdy go z ula podbierali,
Pszczoła ukuła jednego - 
I tylko w piątkę zostali.

Pięciu sprytnych żołnierzyków 
W prawie robić chce karierę.
Jeden już przymierzył togę - 
I zostało tylko czterech.

Czterech dzielnych żołnierzyków 
Raz po morzu żeglowało.
Gdy wychynął śledź czerwony, 
Zjadł jednego - trzech zostało.

Trójka miłych żołnierzyków 
Zoo sobie raz zwiedzała.
Gdy jednego ścisnął niedźwiedź, 
Dwójka tylko pozostała.

Dwóch się w słonku wygrzewało 
Pod błękitnym czystym niebem,
Ale słońce tak przypiekło, 
Że pozostał tylko jeden.

A ten jeden, ten ostatni, 
Tak się przejął dolą srogą,
Że aż z żalu się powiesił 
I nie było już nikogo.

Skomentuję to jednym słowem: UWIELBIAM!

Buziaki!
Kasia



poniedziałek, 24 czerwca 2013

Biel - część 2.

     Siedzę tu, w kuchni, już chyba parę godzin. Niebo jest teraz ciemnogranatowe i tylko wątłe światło księżyca sączy się przez okno. Wpatruję się w sierp wiszący między drobnymi gwiazdami. Są takie piękne... Takie delikatne, takie... Dziewicze, nieposkromione, nieujarzmione... Wiem. Wszystko to synonimy, ale jak pięknie brzmi każdy z nich!
     Z błogiego nastroju wyrywa mnie nasilający się odór. Patrzę na ciała. To obrzydliwe. Teraz naprawdę idę się pakować.
     Znowu brodzę przez korytarz. Na schodach zdejmuję skarpety i rzucam je do szkarłatnej kałuży. Wchodzę na piętro. Przekraczam próg swojego pokoju, dokładnie zamykając za sobą drzwi, żeby nie przedostał się tu smród.
     Chyba muszę się spakować do wielkiego biwakowego plecaka. Mam do zabrania wszystkie swoje ubrania (których, uwierzcie, nie ma mało), kosmetyki, różne inne przydatne rzeczy, takie jak latarka, no i, oczywiście, wszystkie oszczędności - moje i rodziców.

     Patrzę na zegar na ścianie. Właśnie mija 90 minut. Jestem już prawie całkiem spakowana - zostały tylko do znalezienia pieniądze. Ale to potem. Dopóki nie będę naprawdę zmuszona do opuszczenia domu, zostanę. Teraz jestem chociaż gotowa, żeby w razie nagłego wypadku się stąd wynieść.
     Rozsądnie byłoby upozorować swoją śmierć. Jak informacja, że moi rodzice nie żyją ujrzy światło dzienne, to będą mnie szukali. Więc mam dwie opcje do wyboru: pierwsza - udawanie własnej śmierci. Bardzo kusząca, ale i niebezpieczna możliwość. Jakby rozpatrzeć wszystkie za i przeciw, to... sama nie wiem. Musiałabym się cały czas ukrywać. Druga opcja - mogę rozgłosić, że wyjeżdżam z rodzicami na stałe za granicę, posprzątać i pozbyć się ciał. To mi chyba bardziej odpowiada. Bezpieczniej jest, jeśli ktoś cię zauważy, powiedzieć, że się wcześniej wróciło z podróży, niż "część, stary, no wiesz, wróciłam z Hadesu, cieszysz się?". Więc chyba już się wezmę za sprzątanie. Jutro rozpoczyna się rok szkolny. Dobrze by było do tego czasu zniknąć z powierzchni ziemi.
     A przynajmniej wynieść się do innego miasta.

     Pojęcia nie mam jak udaje mi się tego dokonać, ale przed 9:00 rano cały dom jest znowu śnieżnobiały. W przeciwieństwie do stanu w jakim teraz ja się znajduję. Cała we krwi. Skrzepniętej, purpurowej, obrzydliwej krwi moich rodziców i ich oprawców.
     Rodziców jako tako pochowam w ogródku. A co z tymi debilnymi płatnymi mordercami? Nie wiem. Zawsze cieszyłam się, że jestem jedynaczką, ale w tej chwili naprawdę potrzebuję starszego brata. 
     Teraz ciała leżą przed domem. Wyniosłam je, żeby posprzątać dom. Dzięki Bogu, że mieszkamy (no, właściwie, to już nie "mieszkamy", tylko "mieszkam") na takim zadupiu, że nawet ptaki tu nie latają. Mogę spokojnie się jeszcze zastanowić nad wszystkim. Mam dużo czasu. Podejrzewam, że skombinuję jakieś wory i wrzucę tych dwóch złych gości do jakiegoś rowu w lesie. Oczywiście nie sama, tylko z pomocą. Już dzwonię do Radka, żeby spodziewał się mnie po południu.
     A teraz muszę znaleźć jakąś porządną łopatę. Przyda się.

Biel - część 1.

      Siedzę przy stole kuchennym. Nudzi mi się. Nagle wszystko zaczyna mnie denerwować: stukający zegar z wahadłem, który doprowadza mnie do szału, zmieniając położenie dużej wskazówki, dokładnie co minutę. Nie mogę znieść odoru krzepnącej krwi i upierdliwych much brzęczących bez przerwy nad upapranymi szkarłatną mazią głowami moich rodziców. Stuk-puk... Bzzz... Stuk-puk... Bzzz... Stuk... Nie mogę!
     Wstaję z krzesła i idę w stronę schodów prowadzących na piętro. Po drodze kopię z niesmakiem zmasakrowane ciała, żeby utorować sobie drogę na korytarz. Odór jest naprawdę nieznośny! Próbuję go znosić już od kilku dni, ale (sądząc po wielu siniakach i złamaniach, których przybyło w tym czasie na zwłokach z mojej winy) nie idzie mi to najlepiej. A kiedy rozpocznie się proces gnicia... Chyba JUŻ zacznę się pakować. Tak na wszelki wypadek...
     Idę korytarzem do swojego pokoju. Każdemu mojemu krokowi towarzyszy seria następujących odgłosów: plask! plusk! plum! Dokładnie w takiej kolejności.
     W końcu udaje mi się przedrzeć przez zalaną krwią podłogę i docieram bezpiecznie do klatki schodowej. No... Prawie bezpiecznie, bo ucierpiały moje ukochane kapcie z białymi pomponami. Choroba, a tak je lubiłam!
     Wchodzę do mojego nieskazitelnie czystego, białego pokoju. I nagle mnie coś trafia: parę dni temu cały dom był tej barwy. Teraz parter jest czerwony. Właściwie tylko mój pokój pozostał w stanie dawnej świetności.
     Ja piórkuję! Zaraz coś rozwalę! Już tutaj czuć te trupy! Tyle czasu już jestem z tymi czterema nieboszczykami, że niemal potrafię rozróżniać, który fetor jest czyj... A jeden cuchnie gorzej od drugiego! Nie, nie... Nie wyrabiam...
     Nagle mój wzrok napotyka podłogę i niemal mdleję. Przed wejściem do pokoju nie zdjęłam kapci i całe moje piękne, białe płytki są we krwi. MOJE PIĘKNE BIAŁE PŁYTKI!
     Lecę (ale nie dosłownie) do łazienki po mopa.
     Jestem głupia. Znowu zapomniałam pozbyć się Pomponików! Niesiona złością wrzucam puchate kapcie do wanny.

     Ufff... Łazienka i moje płyteczki znów wyglądają tak, jak należy.
     Jestem głodna. Tym razem pamiętam, żeby włożyć na stopy jakieś stare skarpetki, takie, których nie będzie potem szkoda. Schodzę na dół. Minutkę brodzę w bajorku, które powstało w korytarzu. W kuchni, na szczęście, nie ma aż tak dużo brązowej cieczy, a przynajmniej jest jest jej na tyle mało, żebym nie brzydziła się tam spokojnie zjeść kolacji. Patrzę przez okno. Ostatnie wakacyjne słońce właśnie zachodzi. (Teraz już) prawie białe ściany płoną niezwykłą mieszaniną ognia, złota i różu. Chyba rozumiem, dlaczego rodzice pomalowali cały dom na biało.
     Sącząc pomału herbatę z misiowego kubka z S.A.G.I., patrzę na leżące bezwładnie ciała rodziców.
     - Jednak macie gust.
     Gryzę łąpczywie kanapkę, dalej obserwując zwłoki. Zatrzymuję wzrok na mamie. Nawet ze zmiażdżoną głową jest piękna. Jej naturalne miodowe blond włosy wydają się emanować własnym światłem w blasku ostatnich promieni wieczornego słońca. Dobrze, że nie mam włosów po tobie, bo pewnie leżałabym tu teraz z wami, myślę. I dobrze, że tata był kiedyś na tyle roztrzepany, żeby zostawić mi na widoku kartkę z zapisanym szyfrem do sejfu z pistoletem.

niedziela, 23 czerwca 2013

Inforrrmacja #1 - Na dobry początek

Witajcie, Kochani!
Cześć jestem Kasia :). Być może znacie mnie z innego bloga - Don't Care, którego prowadzę z moimi przyjaciółkami. 
Teraz zakładam nowego bloga: Kryminały i kryminałki. Sama nazwa wskazuje, co będę pisała. Otóż, chciałabym poświęcić tego bloga na opowiadania grozy (będą mojego autorstwa, więc nie zabraknie humoru, oczywiście :D). Na dobry początek wrzucam 1. część opowiadania, które już opublikowałam na Don't Care. Mam nadzieję, że ten blog odniesie sukces i będę miała wiernych czytelników!

Miłego czytania!

Buziaki!